-No pewnie że się zaprzyjaźnię! -Odpowiedziałam. -Tylko przystopuj bo ci żyłka pęknie...
Złapałam Alice za ramię bo podskakiwała zbyt energicznie.
-Okej, okej... -Stanęła. -To co porobimy?
Uśmiechnęła się.
-Możemy pójść ... No, twój pomysł był dobry :)
Poszłyśmy nad jezioro. Jak obiecała, Alice zamroziła je. Bardzo wyrównane lodowisko wspaniale nadawało się do ślizgania się. Alice z łatwością weszła na lód i zaczęła się ślizgać. Ja natomiast miałam żywioł krwi. Co prawda jest to płyn<woda> ale w formie ciekłej... Nie umiem panować nad lodem czy śniegiem. Więc nie miałam też odwagi wejść na lód. A gdy wadera mnie zaciągnęła na lodowisko, stałam. Znieruchomiałam.
,,Każdy fałszywy ruch = upadek x.x" -Myślałam.
-No co tak stoisz? Ślizgaj się! -Krzyknęła szczęśliwa Alice i pociągnęła mnie przez lód.
-Aaaaaaa-le.... Jjjj-aaa... Nnnn-ie... Uuuuuu-miem! -Powiedziałam drżąc bo moje łapy były zimniutkie.
-Zobaczysz że potrafisz...
I zaciągnęła mnie na sam środek. Zrobiła parę piruetów i pojechała tyłem. Jak ona to robiła?! Potem ja próbowałam się przesunąć. Udało się! xD Potem spróbowałam pojechać dalej. Pierwsze 10 sekund było złudzeniem bo następnie spadłam na nos. Alice podjechała i uśmiechnęła się. Pomogła mi wstać i powiedziała:
-Na pewno ci się uda. Jeszcze parę razy i dojdziesz do perfekcji.
-Na serio? -Spytałam bez przekonania.
<Alice? Na serio? Nie musisz kłamać xD>